* Dziś jest pan niemal chodzącą ikoną Broni Radom. Pamięta pan swoje początki w klubie z Plant?
Zdzisław Miłkowski: * Pamiętam, że zdobyłem mistrzostwo województwa kieleckiego w wieloboju piłkarskim. Była taka dyscyplina polegająca na żonglowaniu piłki i wykonywaniu innych technik piłkarskich. Ówczesny trener Jan Kiljan wziął mnie do Broni Radom. Ponad rok później w wieku zaledwie 15 lat zadebiutowałem w drużynie seniorów.
* Co było wówczas pańskim największym sukcesem?
– Że dostałem prawdziwe buty piłkarskie, o których mógł pomarzyć każdy młody zawodnik. Były dwa numery za duże, ale założyło się grubsze skarpety i było dobrze. W tych butach zdobyłem nawet gola w debiucie ze Startem Radom.
* Starsi kibice pamiętają pana, że potrafił pan silnie uderzyć z daleka.
– Strzelałem dużo bramek z dystansu, jednak kibicom największe frajdy sprawiały moje gole z bezpośrednio z rzutów rożnych.
* Po zakończeniu futbolowej kariery był pan również trenerem seniorów. Co uważa pan za swój sukces?
– Sukcesem było na pewno wychowanie tak wspaniałych zawodników, jak Rafał Siadaczka, Artur Kupiec, czy Tomasz Dziubiński. Byłem też w drugiej lidze asystentem Janusza Gałka i Tadeusza Muca, potem również samodzielnie prowadziłem Broń.
* Pańska największa porażka podczas 50 – lecia pracy w Broni?
– Kiedyś przegraliśmy na własnym boisku 0:5 ze Starem Starachowice. Wówczas miał piłkarz taką ambicję, że takie porażki bardzo każdy przeżywał. Ja nie wychodziłem przez dwa dni z domu, bo wstyd było się ludziom na oczy pokazać.
* Obecnie nadal pracuje pan w klubie z Plant. To frajda uczyć 9-latków piłkarskiego abecadła?
– Z dziećmi pracuje się super. Największą frajdę mam z te-go, że potrafię jeszcze kopnąć piłkę i mogę im coś pokazać. Poza tym dziś są warunki do szkolenia najmłodszych. Jest sporo boisk równych. Myśmy 50 lat temu grali na betonie, albo na zakrzaczonych łąkach.
Źródło: echodnia.eu