To było nerwowe, szarpane spotkanie. Długimi momentami oba zespoły miały problemy ze skonstruowaniem groźnej akcji. Presja sprawiła, że dużo było niecelnych, niepotrzebnych fauli, ostrych starć. Goście przed przerwą ani razu nie zagrozili bramce Kosiorka, za to objęli prowadzenie po naszym błędzie i trochę przypadkowym rzucie karnym.
Stracony gol na kilka minut podziałał na naszą drużynę ja mocne uderzenie. Zespół nie mógł się pozbierać aż do kluczowej 38 minuty. Najpierw po dośrodkowaniu Miyamoto, a za momet w ogromnym zamieszaniu przy rzucie rożnym, Przemek Śliwiński wyprowadził nasz zespół na prowadzenie.
Wiadomo było, że goście nie mają już nic do stracenia i zaatakowali od początku drugiej połowy. Najpierw w 52 minucie strzał Machaja z pierwszej minut przeszedł obok słupka, za moment Kuba Kosiorek wybronił trudną sytuację sam na sam. To były kluczowe fragmenty, bo gdyby goście zdobyli wyrównującą bramkę, dostaliby wiatru w żagle.
W 69 minucie Śliwiński wykorzystał podanie, znalazł się sam na sam z bramkarzem gości i posłał piłke do siatki. Chwile później rywale grali w osłabieniu i praktycznie z ekipy RKS zeszło powietrze. Jeszcze w końcówce gola zdobył Piotr Goljasz, który wszedł na boisko chwilę wcześniej.
Piekny mecz, piękny wynik, ale do pełni radości jeszcze trochę pozostało. Jeden mecz z Lechią i korzystany układ wyników z II ligi i III ligi.