Piłkarze Broni wychodząc na boisko znali wynik z Otwocka. Wiedzieli, że wystarczy im skromna wygrana, do tego, aby po raz pierwszy w tym sezonie objąć przodownictwo w tabeli. Na pozór zadanie wydawało się łatwe. Trzeba wygrać i tyle. Problem w tym, że naprzeciw Broni stanął zespół, który zupełnie nam nie leży. Nie inaczej było teraz.

Pierwszy kwadrans toczył się zgodnie ze scenariuszem. Broń zdobyła gola po ładnej akcji Ziętka i główce Dziubińskiego. Nasz zespół szukał kolejnych szans na podwyższenie rezeltatu. Od 20 minuty to goście grali coraz odważniej i coraz częściej dochodzili do sytuacji strzeleckiej. Ich determinacja została wynagrodzona i po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, Łukasz Markiewicz zdobył gola. Warto dodać, że kilka chwil wcześniej jeden z defensorów z Sieradza podczas wykonywania wślizgu, wygarnął piłkę ręką we własnym polu karnym. Sedzia nie podyktował rzutu karnego.

Po przerwie szybko naszym piłkarzom udało się objąć prowadzenie. Po dśrodkowaniu z rzutu rożnego, przyjezdni nie potrafili wybić piłki i Maciej Czachór trafił do siatki.
W 54 minucie sedzia podyktował rzut karny. Dlaczego, kto faulował? Może odpowiedź poznany po obejrzeniu skrótu video.
Niemniej Paweł Młodziński obronił rzut karny. Warta w końcu wyrównała po dośrodkowaniu z lewej strony, akcję wykończył Przezak, który był na spalonym. Arbiter popełniał drobniejsze i większe błędy. Nie pomylił się kilka minut przed koncem, gdy Broń (Ziętek) zdobyła gola ze spalonego. Tu offside był ewidentny.

Choć arbiter był przeciętny, to trzeba przyznać, że Bron zagrała poniżej tego, co potrafi. Wiele dobrego można powiedzieć o zespole z Sieradza. Drużyna na Warty przy odrobinie szczęścia mogła to spotkanie wygrać. Jak to możliwe, że jest na przedostatnim miejscu.