Dobrze wykonane rzemiosło

Siódmy mecz bez zwycięstwa. To fatalny bilans Broni w rundzie jesiennej. Jednak po wyjazdowym remisie z Lechią Tomaszów Mazowiecki wyjeżdżaliśmy do Radomia z dużym niedosytem, dużą złością, bo wygrana uciekła w końcówce, ale też z pewnym poczuciem, że właściwie drużyna swoje rzmiosło tym razem wykonała dobrze. Fatalna passa musi się kiedyś skończyć.
Czytaj dalej...

W pierwszej połowie gra nie była porywająca, ale również gospodarze nie zachwycili. Broń konsekwentnie trzymała przeciwnika daleko od swojej bramki. W 21 minucie Kuba Chrzanowski uderzył głową tuż przy słupku, a bramkarz Chachuła końcami palców obronił strzał. Jak się później okazało, golkiper był bohaterem meczu gospodarzy. Co więcej jest on rezerwowych bramkrzaem tomaszowskiej drużyny, gdyż kontuzji nabawił się Artur Holewiński.

Po przerwie Broń zdobyła gola i przez długi czas grała dobrze, nie pozwalając przeciwnikowi rozwinąć skrzydeł. Lechia co prawda przeważała, ale z tej przewagi nie wiele wynikało. W naszym zespole bardzo dobry mecz rozegrał Przemek Wicik, który kapitalnie dośrodkowywał i bił rzuty wolne. Stałe fragmenty w jego wykonaniu wreszcie były zagrożeniem dla przeciwnika. W bramce dobry mecz zagrał Paweł Młodziński, solidnie wypadł duet stoperów, Wojtków (Gorczyca, Kupiec). W środku pola trzeba wyróżnić Bartka Siwaka i zdobywcę gola Damiana Sałka.

I właściwie moglibyśmy tak rozpływać się w zachwycie gdyby nie 80 minuta. Zdaniem sędziego z Sieradza, Nigeryjczyk Noheem pokazał w stronę publiczności środkowy palec. Sam zawodnik mocno po meczu przeżywał i wypierał się tego. Kilka osób zupełnie neutralnych (m.in działacze z Opoczna) potwierdzili że jedna „Dżojstik” dał się sprowokować kibicom, którzy go wyzywali. Do tej sprawy jednak wrócimy w najbliższych dniach.
– Mecz był nagrywany, czekamy na zapis video i potem będziemy wyciągać wnioski. On bardzo to przeżył w szatni, a z drugiej strony gra w Polsce już kilka lat i wie, że na obcych stadionach są różni kibice – mówi trener Broni, Tomasz Dziubiński.

Faktem jest, że po czerwonej kartce, Broń dokonała zmiany i po tej akcji gospodarze wywalczyli róg. A po dośrodkowaniu z narożnika Lechia zdobyła gola.

Grający z przewagą gospodarze rzucili się do ataku i…zapomnieli o własnej obronie. W 91 minucie sam na sam z bramkarzem był Dominik Leśniewski, ale strzelił złą nogą i bardzo niecelnie. W 94 minucie jeszcze lepszą szansę miał Kamil Czarnecki. Już był na 16 metrze naprzeciw golkipera Lechii. Kopnął wprost w jego rękę, gdy ten już rzucał się na piłkę. Szkoda tej sytuacji.

Znowu bez punktów, ale z nadzieją, że jest duża różnica w grze i już w sobotę z Wieluniem powinno być dobrze.