Pierwsza połowa była słaba zarówno w wykonaniu Broni, jak i Pelikana. Nasz zespół oddał jeden, niegroźny strzał na bramkę rywala. Goście mieli jedną swoją okazję i ją wykorzystali.
Nasz zespół dobrze i walecznie zaczął drugą połowę. To szybko przyniosło efekty. Po dośrodkowaniu Piotra Stefanskiego, najwyżej do piłki wyskoczył Przemek Śliwiński i zdobył bramkę. Zresztą w tym słabym meczu „Śliwa” chyba jako jeden z nielicznych zapracował na przyzwoitą ocenę, bo mocno się starał.
Wydawało się, że po zdobyciu gola, wszystko się odmieni. Broń miała dobre kilka minut, ale…do 68 minuty, kiedy wpadł gol na 1:2. Potem było już tylko gorzej. Rywal mądrze się bronił, utrzymywał się przy piłce, oszczędzał czas i potrafił świetnie skontrować. 1:4, to wstyd i żenada. Sposób w jaki tracimy bramki, jest po prostu karygodny.
W środę mecz Broni w Zambrowie. O optymizm jest bardzo trudno, bo za kartki wypada Patryk Czarnota, a Przemek Wicik w 44 minucie doznał kontuzji i nie wiadomo czy zagra. Po pauzie za kartki wraca Wojtek Gorczyca i w gąszczu tych fatalnych informacji…to chyba jedyny pozytyw.