Do 30 minuty mecz mógł się podobać. Broń grała znacznie lepiej niż w niedawnych pucharowych derbach. Bez respektu wyszła na boisko i w niczym nie ustępowała rywalowi. Ataki sunęły z obu stron, ale klarownych, stuprocentowych okazji nie było.
Feralny moment tego meczu nastąpił w 30 minucie. Można mieć żal do sędziów, ale gdy emocje opadły trzeba mieć bardziej pretensje do Daniela Ciupińskiego. Bo w tak ważnym meczu, w tak ważnym momencie osłabił zespół. Po jego czerwonej kartce nerwowo nie wytrzymał też Artur Kupiec, który odesłany został do szatni, zaś gorąco zrobiło się również w sektorze naszych kibiców. Wielka szkoda, bo ta sytuacja miała ogromny wpływ na to, co działo się przez dalszą godzinę spotkania. Taktyka na derby legła w gruzach, a Broń musiała się skupić wyłącznie na defensywie. Od czasu do czasu serce mocniej zabiło, kiedy kilka kontrataków przy odrobinie szczęścia mogły zakończyć się golem.
W 75 minucie czerwoną kartkę zobaczył Wojtek Gorczyca. Do niego nie można mieć żadnych pretensji, bo walczył jak lew i zostawił na boisku mnóstwo zdrowia. W jego przypadku za faul nie należała się od razu, czerwona kartka, a naszym zdaniem żółta. Nie zmienia to jednak faktu, że Wojtek miał już wcześniej na swoim koncie żółty kartonik, więc i tak musiał opuścić boisko.
Grająca w dziewiątkę Broń musiała w ostatnich minutach rozpaczliwie się bronić. Gol wisiał w powietrzu i piłka wtoczyła się wręcz przypadkowo w ostatniej minucie doliczonego czasu gry.
Drużynie Broni należą się duże słowa uznania, bo zagrali możliwie jak najlepiej i włożyli w ten mecz mnóstwo zaangażowania. Dziękujemy też kibicom, że do końca byli z zespołem i mimo wyniku nie odwrócili się od Broni. Panowie głowa do góry!