Po porażce z Oskarem Przysucha i remisie z Wilgą w Garwolinie chyba mało kto przypuszczał, że Broń może jeszcze powalczyć o pierwsze miejsce. Wówczas nikt też nie domyślał się, że Mazur Karczew może odegrać jakąś rolę. Przegrał w Radomiu 0:4, ale potem zaliczył serię 9 zwycięstw z rzędu.
Wydaje się, że największym przegranym tegorocznych rozgrywek jest Pilica Białobrzegi, która na półmetku nad Bronią miała 5 punktów przewagi. Zimą do tego klubu dołączyli dwaj solidni zawodnicy, Jakub Chrzanowski i Rafał Stróżka. Pojawiło się kilka kontuzji, ale to żadne tłumaczenie, biorąc pod uwagę fakt, że w Broni czterech zawodników wypadło z gry na dłużej do końca sezonu. Mimo to zespół Artura Kupca potrafił dotrwać. To również zespół Pilicy najdłużej w tych rozgrywkach był liderem tabeli.
Kolejny raz wiosną zawiodła też Mszczonowianka. Od kilku lat jesień w tym klubie jest świetna, a wiosna wręcz odwrotna.
I jeszcze pochwały dla Oskara Przysucha, bo to jedyny klub w tej lidze, który potrafił z Bronią wygrać dwukrotnie i jedyny (nie licząc Pogoni), który ma z naszym zespołem lepszy bilans bezpośrednich spotkań.
W ostatniej kolejce mecz Broni z Pogonią może zmienić miejsca w wiosennej tabeli, Pogoń może być drugim zespołem, który ma lepszy bilans od Broni, natomiast nie zmieni to już jednego: Jesteśmy mistrzami tej ligi!