Już w trzeciej minucie Leśniewski z ponad 20 metrów huknął w poprzeczkę. Dziesięć minut później Mariusz Marczak chciał wepchnąć piłkę po świetnym wstrzeleniu piłki przez Wicika, ale slizgiem zatrzymał się z piłką na linii bramkowej i nie miał już kto jej dobić. W 22 minucie Leśniewski wychodził na czystą pozycję i został safulowany pół metra przed linią pola kranego. Decyzja mogła być jedna – czerwona kratka dla Broniarka i ponad godzinę graliśmy w przewadze.Wydawało się, że mokra murawa nie przeszkadza naszej drużynie – sporo ładnych zagrań, brakowało jedynie bramki. Ta powinna paść w 41 minucie, gdy Mariusz Marczak strzelał karnego. Strzelił w sam środek bramki, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki, dobitkę też obronił Dawid. Po przerwie drużyna Broni nie rzopamiętywała zbyt długo niepowdzenia.
Już w 49 minucie rzut wolny wykonywany przez Marczak przejął Bounchiba, dograł do Dobosza, który ładnym strzałem zdobył swojego pierwszego gola w tzreciej lidze. Trudno dziwić się radości najmłodszego zawodnika w drużynie Broni. Za chwilę bliski był Marczak – trafił w słupek. Za to w 59 minucie w wielkim zamieszaniu po rzucie rożnym, najstarszy w drużynie Mikołaj Skórnicki wepchnął piłkę do bramki. Wydawało się, że sytaucja jest już komfortowa – dwa gole przewagi i jeden zawdonik na boisku więcej. Pelikan przez godzinę nie strzelił na naszą bramkę. Ambicja gości i trochę nonszalancji ze strony naszej drużyny spodowały, że w 72 minucie gola zdobył Robert Kowalczyk, były zawodnik Broni i byliśmy świadkami bardzo emocjonującej końcówki.
Nie daliśmy sobie zabrać zasłużonego zwycięstwa.