Nie było słabych punktów

Na takie mecze aż chce się chodzić. Mimo wiatru, przenikliwego zimna, nie można było narzekać. Przez całe 90 minut Broń zagrała praktycznie bezbłędnie, zdobyła dwa gole, stworzyła sobie kilka okazji do strzelenia następnych, a co ważne poziom gry i zaangażowanie poszczególnych graczy jest bardzo wysoki.

BROŃ RADOM - HUTNIK WARSZAWA 2:0 (2:0)

1:0 Doliński 18, 2:0 Doliński 43
Broń: Młodziński - Noheem, Gorczyca, Kupiec, Budziński, Rdzanek, Kourou, Sałek, Doliński (85 Kobylarczyk), Oziewicz (78 Chudziński), Ciupiński (88 Chrzanowski).
Hutnik: Kryczka - Jabłoński, Goluch, Konopka, Wielgosz, Szczepański (64 Uciński), Dziubek, Walewski (46 Złotkowski), Gnoiński, Olewicki, Kiwała (46 Leśniewicz).

Hutnik to solidna firma i w dotychczasowych rozgrywkach był groźny dla wszystkich zespołów. Broń podeszła do spotkania w pełni skoncentrowana i zagrała bardzo konsekwentnie. Przez to w ciągu obu połów tego meczu, warszawianie stworzyli sobie żadnej stuprocentowej okazji. Kilka razy kotłowało się pod bramką Młodzińskiego, ale nie na tyle, żeby się martwić.
To właśnie goście nieco odważniej zaczęli to spotkanie, śmielej próbowali atakować, ale Broń żadnych błędów nie popełniała. Mecz mógł się podobać, bo z obu stron wymiana piłek i tempo akcji były zadowalające.
W szeregach Broni zwłaszcza w pierwszej połowie z dobrej strony pokazał się rekonwalescent, Arkadiusz Oziewicz. To właśnie on w 18 minucie obsłużył długim, prostopadłym podaniem Michała Dolińskiego, który tylko technicznym lobem pokonał Mateusza Kryczkę.
Ostatnich minutach pierwszej połowy Hutnik przyspieszył, a Broń jakby zaczęła panikować. Na szczęście w porę wpadł drugi gol. Takich akcji chciałoby się widzieć więcej, gdy Oziewicz z Norbnertem Rdzanek kilkoma podaniami rozmontowali defensywę Hutnika, ten ostatni uderzył wprost w bramkarza, ale Doliński był tam gdzie trzeba i dobił piłkę do siatki.
Po zmianie stron, Broń wcale nie skupiała się na defensywie i nie walczyła rozpaczliwie o utrzymanie wyniku.
– Pressing! Wysoko! – krzyczał Łukasz Zezula do swoich podopiecznych, a tymczasem, to Broń zaczęła grać wyżej i częściej stwarzała sobie groźne okazje. Dwie szanse zmarnował Daniel Ciupiński, a w 90 minucie wyborną okazję miał Jakub Chrzanowski. Nie można jednak narzekać. Piłkarze sprawili, że te święta będą dla nas radosne.

Zdjęcia już niebawem