Pierwsza połowa była dość przeciętna w wykonaniu obu zespołów. Nasz zespół ni stworzył sobie żadnej klarownej sytuacji podbramkowej, z kolei Świt wykorzystał jedną stratę w środku pola. Rafał Maciejewski dostał piłkę i strzałem po ziemi nie dał szans naszemu bramkarzowi.
Znacznie lepsza w wykonaniu Broni była druga połowa. Już w pierwszej akcji Damian Kołtunowicz uderzył z pierwszej piłki, ale futbolówka przeleciała nad poprzeczką. Świetną okazję miała Broń w 64 minucie. Najpierw próbował Kamil Czarnecki, a dobijał głową z bliska Przemek Śliwiński, lecz wprost w ręce bramkarza. Szkoda, bo gol wyrównujący z pewnością dodałby wigoru naszej drużynie.
Broń próbowała, wydawało się, że drugi gol wisi w powietrzu. Nawet jeden z dziennikarzy na pomeczowej konferencji zauważył, że Broń była pierwszym zespołem, który tak głęboko zepchnęła Świt do rozpaczliwej obrony. Niestety w tych atakach nie wszystkie wybory i zagrania były dobre. W 82 minucie szybką kontre zainicjował Emil Możdzonek, były gracz naszej drużyny. Piłka z prawej strony jak po sznurku znalazła się przy nodze nieobstawionego Rafała Maciejewskiego i ten ustalił wynik meczu.
Pocieszający jest fakt, że nasz zespół nawet przy stanie 0:2 nie zrezygnował i pokazał charakter. Drużyna dużo biegała i do samego końca dązyła choćby do strzelenia honorowej bramki.
Nie udało się, ale trzeba się podnieść i w środę zrobić wszystko, aby w pojedynku z Olimpią odrobić punkty. Przed nami dwa mecze u siebie. Najpierw wspomniany Zambrów, a potem w niedzielę Pelikan Łowicz!