Przed meczem ze Świtem można było być pełnym obaw o wynik. Świt wygrał cztery mecze z rzędu, Broń przegrała w niefrasobliwy sposób w Tomaszowie. I chyba ta porażka dodatkowo zmotywowała piłkarzy, którzy od początku zagrali uważnie, szukając okazji do zdobycia gola. Najpierw Marczak, później Nowosielski i Leśniewski mieli okazję z pierwszym kwadransie. W 17 miucie po odbiorze piłki na połowie rywala, Bounchiba pognał z piłką, huknął z 17 metrów pod poprzeczkę i było 1:0. Osiem minut później trzch naszych obrońców patrzyło jak Zawiska prowadzi piłkę i płaskim strzałem zdobywa gola. Wydwało się, że wracają stare koszmary w defensywie, a mecz będzie zażartą walką o każdy punkt. Przełomowym momentem były 33 i 34 minuta. Najpierw po groźnej akcji wywalczyliśmy rzut rożny, wykonywany przez Nowiesielskiego, który dokładnie dograł piłkę do Pawła Ankurowskiego, którzy głową wpakował ją do siatki. Chwilę później kolejny odbiór piłki i Damian Sałek, mniej więcej z tego miejsca co Bounchiba – ale tym razem strzałem po ziemi pokonał Domżała. Dopełnieniem dobrej gry była akcja w ostatniej minucie pierwszej połowy, gdy Michał Bojek strzelił z bliska, a Kamiński uratował od straty bramki odbijając zmierzającą do bramki piłkę ręką. Za to zobaczył czerwoną kartkę, a Mariusz Marczak ryzykownym strzałem z karnego zdobył czwartą bramkę.
Druga połowa zaczęła się od ataków Świtu, który w dziesięciu chciał odwrócić losy meczu. Kilka razy – za sprawą braku zdecydowania naszej obrony było groźnie pod naszą bramką. To trwało tylko dziesięć minut, kiedy to w 55 minucie Piotr Wieczorek przeprowadził indywidualną akcję, dograł dokładnie do Michała Bojka, który z bliskiej odległości wpkaował piłkę do siatki. Było już 5:1 i żadnych szans na odrobienie strat przez Świt. Po kolejnych dziesięciu minutach mieliśmy powtórkę z pierwszej połowy. W 66 minucie Piotr Wieczorek skopiował akcję sprzed 10 minut i tym roazem on dograł z prawej strony w pole karne, gdzie na piłkę czekał Przemek Nogaj, który płaskim strzałem zdobył gola. Chwilę później piłkę wbijaną w pole karne zatrzymał ręką jeden z zawodników Świtu, a Piotr Nowosielski zamienił karnego na gola. W 79 minucie ten sam zawodnik przedłużył lot piłki bitej z 30 metrów z rzutu wolnego przez Mariusza Marczaka i piłka po raz ósmy znalazła się w siatce gości. Później zaczęła się zabawa piłką – gdyby Broń ostatnie minuty zagrała na sto porcent koncentracji, mecz mógłby zakończyć się dwucyfrowym wynikiem. Brak koncentracji naszej obrony mógł przynieść także w końcówce gola dla gości. Świt do końca walczył i starał się o gola i zejścia z boiska z twarzą. W tym meczu to nie Świt zagrał słabo – to Broń była bardzo skuteczna, wykorzystując niemal każdą okazję do zdobycia gola.
Na brawa zasłużyli dzisiaj kibice. Było ich mniej niż na meczu z Polonią – zapewne sporo osób zdecydowało zostać w domu i oglądać mecz siatkarzy, ale ci, którzy byli- wspierali swoją drużynę gorącym dopingiem- także na dwie strony. Stadion zaczyna żyć, a mecze Broni u siebie stają się piłkarskim świętem.
Druga połowa zaczęła się od ataków Świtu, który w dziesięciu chciał odwrócić losy meczu. Kilka razy – za sprawą braku zdecydowania naszej obrony było groźnie pod naszą bramką. To trwało tylko dziesięć minut, kiedy to w 55 minucie Piotr Wieczorek przeprowadził indywidualną akcję, dograł dokładnie do Michała Bojka, który z bliskiej odległości wpkaował piłkę do siatki. Było już 5:1 i żadnych szans na odrobienie strat przez Świt. Po kolejnych dziesięciu minutach mieliśmy powtórkę z pierwszej połowy. W 66 minucie Piotr Wieczorek skopiował akcję sprzed 10 minut i tym roazem on dograł z prawej strony w pole karne, gdzie na piłkę czekał Przemek Nogaj, który płaskim strzałem zdobył gola. Chwilę później piłkę wbijaną w pole karne zatrzymał ręką jeden z zawodników Świtu, a Piotr Nowosielski zamienił karnego na gola. W 79 minucie ten sam zawodnik przedłużył lot piłki bitej z 30 metrów z rzutu wolnego przez Mariusza Marczaka i piłka po raz ósmy znalazła się w siatce gości. Później zaczęła się zabawa piłką – gdyby Broń ostatnie minuty zagrała na sto porcent koncentracji, mecz mógłby zakończyć się dwucyfrowym wynikiem. Brak koncentracji naszej obrony mógł przynieść także w końcówce gola dla gości. Świt do końca walczył i starał się o gola i zejścia z boiska z twarzą. W tym meczu to nie Świt zagrał słabo – to Broń była bardzo skuteczna, wykorzystując niemal każdą okazję do zdobycia gola.
Na brawa zasłużyli dzisiaj kibice. Było ich mniej niż na meczu z Polonią – zapewne sporo osób zdecydowało zostać w domu i oglądać mecz siatkarzy, ale ci, którzy byli- wspierali swoją drużynę gorącym dopingiem- także na dwie strony. Stadion zaczyna żyć, a mecze Broni u siebie stają się piłkarskim świętem.