Kto czytający może sobie pomyśleć „wygrali 6:0, a ten się czepia”. A no..może się i lekko czepiam, bo kolejny raz w tym sezonie mam wrażenie, że zespół Broni rozkręca się jak ociężały walec. Bardzo długo drużyna osiąga normalny rytm, a rywal do pewnego momentu, hasa ile wlezie. Do 20 minuty był remis i tej różnicy drużyn na małym, ciasnym boisku nie było widać. Sprawę trochę ułatwił rzut karny. Faul był, sędzia błędu nie popełnił, ale wydaje się, że karny był w zupełnie niegroźnej sytuacji i kompletnie niepotrzebny.
Cieszy fakt, że Kamil Czarnecki trafił z karnego. Drugi raz z rzędu i coś nam się wydaje, że dopóki jest bezbłędny to powinien on egzekwować „jedenastki”.
Promna po stracie gola przestała się rozpaczliwie bronić i nieco otworzyła się i to była „woda na młyn” dla naszej drużyny. Przed przerwą gola po strzale głową dołożył Adam Imiela.
W drugiej połowie zobaczyliśmy już zupełnie inny zespół. Broń atakowała, jakby ciągle było 0:0. Zobaczyliśmy kilka fajnych, składnych akcji i kolejne bramki były tylko kwestią czasu. Przy lepszej skuteczności goli powinno być co najmniej tuzin, ale 6:0 też wystarczy i już czepiać się nie można.
Broń idzie po malutku w górę tabeli. Cały czas ggdzieś czkwaką odbijają się punkty stracone z Drogowcem, Mazuremm i Oskarem. Na szczęście to początek sezonu, gramy dalej.
Wideo wkróce