Za nami ciekawy mecz, siedem bramek i najważniejsze to komplet punktów Broni Radom. Zespół uwierzył w siebie i może przynajmniej na kilka dni odetchnąć z ulgą.
Potwierdziły się słowa trenera Artura Kupca, który mówił, że wiele będzie zależeć od tego jak wypadniemy na tle przeciwnika teoretycznie słabszego. Legia II i Lechia bardzo wysoko zawiesliły nam poprzeczkę i zagadką pozostawał fakt, jak wypadniemy z zespołem, który jeszcze nie punktował. Ursus to doświadczona i ceniona drużyna, ale w niedzielę okazał się zespołem zdecydowanie słabszym.
Broń korzystała z prezentów przeciwnika. Ale to dobrze, bo piłka nożna jest grą błędów i ten wygrywa, kto popełnia ich mniej. Już na samym początku bramkarz Ursusa niefortunnie wybijał piłkę i ta odbiła się od Kamila Czarneckiego. Pod koniec pierwszej połowie najlepszy na boisku Adam Imiela wyskoczył najwyżej i ten gol zdobyty do szatni miał ogromne znaczenie.
Po zmianie stron rzut karny i dobrze, że udało się go wykorzystać. Cztery gol to także prezent defensorów, z którego skorzystał Adam Imiela. Piąta bramka to zasługa przede wszystkim Dawida Sali, a nie jak pierwotnie napisaliśmy, że Przemka Nogaja. Dawida zagrał pierwszy mecz w tym sezonie, mocno się napracował i zaliczył asystę w doliczonym czasie gry.
Broń pokazała, że może i potreafi wygrywać i strzelać bramki w tej lidze, ale też za wcześniej jest na jakiś wielki hurraoptymizm, bo w niedzielę rywal pozwolił nam na bardzo dużo.
Wkrótce zdjęcia i wideo!