Broń próbowała, starała się, chciała…i to wszystko. Trudno odmówic zespołowi ambicji, ale to za mało, aby nawiązać równorzędną walkę z przeciwnikiem, który przed tym meczem miał cztery punkty mniej od Broni.
Nasz zespół miał spore problemy, aby wymienić trzy podania, aby rozegrać piłkę z własnej połowy. Jedyny pomysł na zagrożenie to „laga i do przodu” i próba straszenia stałych fragmentów. Jeśli się z 20 metra z rzutu wolnego uderza we własneg kolegę, to też ciężko o optymizm. Przez 90 minut zanotowaliśmy jeden (niegroźny) strzał Broni w światło bramki rywala. Kluczowe dla tego meczu były 64 i 69 minuty. W pierwszej sytuacji Sebastian Pociecha dostał drugą żółtą kartkę, w momencie, kiedy pierwszą otrzymał ….60 sekund wcześniej. Sebastian to znakomity obrońca, co niewątpliwie widzieliśmy w meczu z Legią II. Jednak dziewięć żółtych kartek w 12 meczach to bardzo dużo. Dziś szczególnie pierwsza kartka nie była potrzebna (przepychanki z rywalem).
Grając w osłabieniu Broń straciła kuriozalną bramkę w 69 minucie, która kompletnie podcięła skrzydła naszej drużynie. Nasz bramkarz puścił łatwą piłkę. Tu jednak będziemy bronić Konrada Zacharskiego. Czasami na nierównej murawie takie „klopsy” się zdarzają. Konrad wielokrotnie ratował zespół przed stratą gola…tym razem zarówno on, jak i cała drużyna zanotowały słaby występ. Szkoda też, że żadna zmiana nie odmieniła naszej drużyny. Żaden z rezerwowych nie wniósł nic wyjątkowego.
– Zagraliśmy chyba najsłabsze spotkanie w tym sezonie. Gratulacje dla rywala – mówił po meczu trener Artur Kupiec i trudno się z tym nie zgodzić.
Przed nami piekielnie trudny wyjazd na mecz z Unią Skierniewice, a potem 11 listopada mecz z KS Kutno u siebie.