Porażka z Huraganem u siebie

BROŃ RADOM - HURAGAN MORĄG 0:2 (0:0)
Bramka: Galik 59, Bucio 69.
Broń: Zacharski - Pociecha, Machajek, Jagieła, Stefański, Leśniewski, Dąbrowski (67. Jończyk), Dias (85. Głowacki), Kielak (85. Świerczek), Hernandez, Śliwiński (77. Goljasz).
Huragan: Leszczyński - Łysiak, Patrzykąt, Paliwoda, Dec, Michałowski (74. Grzybowski), Stankiewicz, Orlande Kpasa, Bucio (80. Sendlewski), Galik (87. Kasprzyk), Szczudliński.

ZOBACZ ZDJĘCIA TUTAJ
Smutno się w sobotnie przedpołudnie patrzyło na Broń. Pusty stadion, zimny i do tego bardzo słaba gra drużyny. O takich meczach chciałoby się zapomnieć jak najszybciej. Chciałoby się napisać, że takie mecze się zdarzają i trzeba się podnieść po ciosie. Chciałoby się napisać, że jesteśmy z zespołem na dobre i złe. Często doszukujemy się nawet w porażkach pozytywów, ale dziś naprawdę cisną się na usta same przykre słowa.
(Więcej w rozwinięciu)


Broń próbowała, starała się, chciała…i to wszystko. Trudno odmówic zespołowi ambicji, ale to za mało, aby nawiązać równorzędną walkę z przeciwnikiem, który przed tym meczem miał cztery punkty mniej od Broni.
Nasz zespół miał spore problemy, aby wymienić trzy podania, aby rozegrać piłkę z własnej połowy. Jedyny pomysł na zagrożenie to „laga i do przodu” i próba straszenia stałych fragmentów. Jeśli się z 20 metra z rzutu wolnego uderza we własneg kolegę, to też ciężko o optymizm. Przez 90 minut zanotowaliśmy jeden (niegroźny) strzał Broni w światło bramki rywala. Kluczowe dla tego meczu były 64 i 69 minuty. W pierwszej sytuacji Sebastian Pociecha dostał drugą żółtą kartkę, w momencie, kiedy pierwszą otrzymał ….60 sekund wcześniej. Sebastian to znakomity obrońca, co niewątpliwie widzieliśmy w meczu z Legią II. Jednak dziewięć żółtych kartek w 12 meczach to bardzo dużo. Dziś szczególnie pierwsza kartka nie była potrzebna (przepychanki z rywalem).
Grając w osłabieniu Broń straciła kuriozalną bramkę w 69 minucie, która kompletnie podcięła skrzydła naszej drużynie. Nasz bramkarz puścił łatwą piłkę. Tu jednak będziemy bronić Konrada Zacharskiego. Czasami na nierównej murawie takie „klopsy” się zdarzają. Konrad wielokrotnie ratował zespół przed stratą gola…tym razem zarówno on, jak i cała drużyna zanotowały słaby występ. Szkoda też, że żadna zmiana nie odmieniła naszej drużyny. Żaden z rezerwowych nie wniósł nic wyjątkowego.

– Zagraliśmy chyba najsłabsze spotkanie w tym sezonie. Gratulacje dla rywala – mówił po meczu trener Artur Kupiec i trudno się z tym nie zgodzić.

Przed nami piekielnie trudny wyjazd na mecz z Unią Skierniewice, a potem 11 listopada mecz z KS Kutno u siebie.