Za nami ciekawy i bardzo ważny mecz. Broń rozgrywa teraz pojedynki z przeciwnikami z czołówki tabeli, więc każdy punkt z takimi rywalami jak Legionovia, Polonia, czy Pelikan, będą na wagę złota. Naszym graczom należą się ogromne brawa za charakter, waleczność i nieustępliwość. Nawet przez minutę niesprawiali wrażenia, jakby się poddali w tym meczu.
Patrząc na nazwiska, na budżety to Legionovia mogłaby przed meczem wciągnąć nosem Broń. Na szczęście w piłce ważne jest to co siedzi w bramce. Na boisku tej różnicy nie było widać, a ostatnie sekundy pokazały, że goście jeden punkt wzięli z zadowoleniem.
Owszem, to Legionovia piłkarsko, technicznie była lepsza i to ona prowadziła grę i częściej była w posiadaniu. Tak było do 76 minuty, ale do tego mentu goście kompletnie nie potrafili znaleźć sposoby na rozmontowanie naszej defensywy. Szkoda, że przydarzył się jeden błąd, trochę gapisostwa i piłkę na drugim słupku dostał Kacper Górski, który skorzystał z prezentu.
Po stracie bramki zobaczyliśmy zespół charakterny ambitny, drużynę, która podniosła głowę do góry i zepchnęła lidera do defensywy. Niepotrzebnie zagotowało się towarzystwo w 79 minucie, bo sędzia ukarał kartkami Adama Imielę i Lukę Jankovića.
W 85 minucie golkiper gości sfaulował w polu karnym Patryka Czarnotę. Kiedy Kamil Czarnecki podbiegał do piłki, niektórzy zamknęli oczy! Przecież rzuty karne ostatnio były ogromną zmorą naszej ekipy. Tym razem były bezbłędnie. Jeszcze w doliczonym czasie gry, Piotrek Nowosielski miał tak zwaną piłkę meczową, bo wyszedł sam na sam z bramkarzem i piłka o kilkanaście centymetrów minęła bramkę. Szkoda, ale jeden punkt też jest cenny i toi chyba sprawiedliwy wynik. Broń pokazała, że zaczyna się uczyć trzeciej ligi, potrafi grać z najlepszymi i w najbliższych meczach z Polonią i Pelikanem może być jeszcze lepiej.