Piotr Adamczyk, RadomSport.pl: – Powoli stajesz się gwiazdą w Radomiu. Kiedy ostatnim razem rozmawialiśmy, zdobyłeś trzy gole w jednym spotkaniu. Dziś było troszkę gorzej.
Daniel Ciupiński: – Gwiazdy to są na niebie. Liczy się zespół, a ja jestem od strzelania. Staram się robić to jak najlepiej. Mnie się rozlicza za bramki. Szkoda głupio straconego gola.
Sądzisz, że o strzelonej przez gości bramce przesądziła wasza dekoncentracja? Na dobrą sprawę to był pierwszy celny strzał Skry w drugiej połowie spotkania.
– Z przebiegu rywalizacji widać było, że to niezła drużyna. Grali długie piłki. Zdarza się najlepszym. W piątek był mecz Wisły Kraków i też poszła taka sytuacja. U nas również była przypadkowo zbita piłka.
Według ciebie, na czym polega fenomen Broni w spotkaniach domowych? Zanotowaliście już siódme zwycięstwo z rzędu w tym sezonie.
– Myślę, że to przede wszystkim dzięki boisku. Mamy duży plac i jesteśmy do niego przyzwyczajeni. Gramy czwórką w obronie, boki się podłączają, robimy przewagę. Na jakichś mniejszych murawach nie możemy tego wykonać. Tak, jak nawet w Wierzbicy, gdzie boisko było nierówne. Boczny obrońca nie może się włączyć, bo zaraz idzie strata. Tutaj mamy równy plac, boki wykorzystujemy i z tego są sytuacje. Dziś wszystko szło skrzydłami, z których dochodziły podania do środka.
Sypiesz komplementami na temat gry skrajnych zawodników, lecz nie można zapominać o środku pola, gdzie od pewnego czasu bryluje Damian Sałek.
– Zgadza się, ekstra. Damian w czwartym meczu z kolei zdobył gola. Można powiedzieć, że jego bramka była dziś najważniejsza, bo napoczął przeciwników. Później już było łatwiej. Przy 1:0 spokojnie gramy piłką, stwarzaliśmy sytuacje, udało nam się wykorzystać jeszcze jedną do przerwy i było po meczu.
Rozmawiał PIOTR ADAMCZYK (radomsport.pl)