Pierwszy mecz to zawsze wielka niewidoma i tak było w przypadku Broni. Gra była szarpana, pełna błędów, a raczej prezentów dla przeciwnika. Trener Lechii Dominik Bednarczyk na pomeczowej konferencji słusznie stwierdził, że jego drużyna sama z siebie nie stworzyła sobie żadnej okazji, ale wszystkie szanse jakie miała na gola, zostały sprezentowane przez naszych zawodników.
Było też sporo pozytywów. Niezły debiut Carlosa Ramireza. Kolumbijczyk dużo biegał, gdy trzeba było wracał do defensywy, ale dostawał mało piłek prostopadłych. Koledzy jakby niechętnie wykorzystywali jego atuty. Miał też swoją okazję przed przerwą, strzelał głową, ale bramkarz był dobrze ustawiony. Szkoda też szans z pierwszej połowy – Michała Kielaka, Michała Wrześniewskiego.
Po przerwie ostatni kwadrans Broń cofnęła się do defensywy. Trener Mikołaj Łuczak musiał dokonac dwóch wymuszonych zmian. Jeszcze nie w pełni sił po urazach byli Dias i Bartosiak. Stąd ostatnie minuty próbowała bardziej wykorzystać Lechia.
Niedosyt zostaje, ale trzeba uczciwie przyznać, że podział punktów w tym spotkaniu był najbardziej sprawiedliwym wynikiem. Przed drużyną kilka dni pracy i w piatek o godz. 18 widzimy się ponownie. Zagramy ze Zniczem Biała Piska, z którym nigdy dotąd nie udało się wygrać. Jest duża nadzieja, że w barwach Broni zadebiutują już Oleg Borodej i Dmytro Prikhna.