Tuż za podium w międzynarodowym turnieju

Chłopcy z Broni Radom z rocznika 2005 przebywali w Poznaniu, gdzie wzięli udział w silnie obsadzonym turnieju z udziałem polskich i niemieckich drużyn. W gronie 18 drużyn, Broń U-9 zajęła czwarte miejsce. Wielkie brawa za charakter, bo na wyniki nie można patrzeć pierwszorzędnie. Poniżej relacja trenera Sebastiana Starobrata.

Uczestniczyliśmy w Pomartech Cup. Turniej w Poznaniu zgromadził na starcie 18 drużyn, podzielonych na trzy grupy. W każdej grupie było sześć drużyn. Na 5 meczów wygraliśmy 4 i jeden zremisowaliśmy. Do grupy złotej (walka o miejsca 1-6), oprócz nas z naszej grupy awansowała AP 21 Kraków byłych dwóch świetnych piłkarzy Tomasz Frankowskiego i Mirosława Szymkowiaka. W tej grupie zagraliśmy 4 mecze i po dwa razy wygraliśmy i przegraliśmy. Ponieważ po pierwszej rundzie punkty się kasowały, zanotowaliśmy wspólnie z innymi dwoma drużynami tyle samo punktów. Zajęliśmy na 18 drużyn, 4 miejsce gdzie do trzeciego miejsca zabrakło nam jednej bramki do drugiego miejsca dwóch bramek , aby wygrać cały turniej zabrakło nam jednego zwycięstwa w grupie złotej.
Licząc wszystkie rozegrane 9 meczów na turnieju zgromadziliśmy punkty na drugie miejsce. Zagraliśmy w turnieju z dwoma Niemieckimi zespołami. Na pewno przewyższały one nas warunkami fizycznymi. Jako jedyni pokonaliśmy zwycięzcę turnieju AP 21 Kraków. Najlepszym piłkarzem został Tomasz Głogowski, a drugim bramkarzem turnieju został Bartek Musiał. Każdy chłopiec zagrał dużo meczów, spędził wiele minut na boisku. Turniej i organizacja turnieju stałą na wysokim poziomie. Nie było tzw lagi, każdy zespół nawet ten z 18 miejsca był prowadzony pod filozofię wyprowadzania piłki od bramkarza nie na zasadzie laga i do przodu! Dzień przed turniejem zagraliśmy sparingi które wygraliśmy.
W piątek zwiedziliśmy stadion miejski w Poznaniu, na którym gra Lech . Chłopaki zobaczyli szatnie piłkarzy, byli na głównej płycie boiska, zobaczyli loże prezydenckie. Zakupili dużo pamiątek Lecha. W Poznaniu było bardzo wiele rodziców zawodników, którzy głośnym dopingiem pomagali nam w grze. Sami zawodnicy byli zgranym zespołem tak na boisku jak i po za nim. Sumiennie jedli posiłki, w nocy grzecznie spali. Z medalami na piersi zmęczeni, ale szczęśliwi o północy wróciliśmy do Radomia. Wyjazd należy podsumować na wielki plus. Za rok wracamy do Poznania.
Fot. Artur Standowicz.