Pechowo stracony gol ustawił pierwsze minuty pojedynku. Kamil Czarnecki próbował wybijać piłkę i …kopnął ją za plecy naszego bramkarza. „Czarny” mocno przeżył samobója, bo dotąd nigdy mu się to nie zdarzyło.
– Podejrzewam, że na treningu spróbowałbym tak strzelić 100 razy i chyba bym nie dał rady – mówił po spotkaniu Kamil Czarnecki.
Broń próbowała zdobyć wyrównującą bramkę. Przy stałych frargmentach blisko był Maksim Kventsar, a potem wspomniany Czarnecki. To że do przerwy było tylko 1:0 możemy zawdzięczać Jakubowi Kosiorkowi, który wybronił dwa trudne strzały i rzut karny. Cała akcja przy rzucie karnym była dość kuriozalna. Najpierw z piłką wbiegał Dominik Leśniewski, ograł jednego obrońcę, a drugi podłożył mu nogę. Piłkarze stanęli zaczęli dyskutować, Legia poszła z akcją i Szymon Jagieła faulował przeciwnika. Karny dla Legii. Słuszny, ale nie byłoby w ogóle, gdyby sędzia chwile wcześniej odgwizdał słuszną „jedenastkę” dla Broni.
Druga połowa mogła się dobrze zacząć dla naszej drużyny. Okazję pod strzale głową miał Patryk Czarnota, chwilę potem „swojaka” mógł zdobyć jeden z obrońców Legii. Z biegiem czasu gra Broni stawała się coraz bardziej desperacka, nieprzemyślana, a Legia mądrze się ustawiła i przeprowadzała po przechwycie groźne kontrataki. Wynik nie uległ już zmianie.
Mimo porażki są też pozytywy. Bardzo dobry występ zaliczył Damian Machajek. Pozytywny debiut Adriana Dąbrowskiego i całkiem przyzwoita zmiana Karola Kasprzyka. Głowa do góry, za tydzień walczymy z Huraganem o pełną pulę!