Staramy się znaleźć pozytywy po takim spotkaniu, ale jest naprawdę ciężko. Ambicja, zaangażowanie, zostawianie zdrowia na murawie? To wszystko było na placu. W końcu jak powiedział jeden z trenerów ekstraklasy „taka ich praca i zas…ny obowiązek, aby harować na boisku”. Ale czy kibice wyszli ze stadionu zadowoleni, bo drużyna walczyła? Na pewno nie.
– Nic nas nie usprawiedliwia – krótko skwitował mecz, Robert Rogala, kapitan naszego zespołu.
Jak długo można tłumaczyć brak goli w wybornych sytuacjach? Że zabrakło precyzji, szczęścia, że golkiper rywala miał dzień konia? Problem zdobywania goli zaczął się od meczu sparingowego z Powiślanką (0:0). Tydzień temu się powtórzył z UKS Łady, ale wtedy na szczęście Damian Sałek wstawił głowę udało się wygrać i zatrzeć złe wrażenie. W meczu z Wulkanem znowu to samo. Multum dogodnych okazji do strzelenia bramki, z których żadnej nie udało się wykorzystać. Gdzie podziała się skuteczność Daniela Ciupińskiego z rundy jesiennej? Gdzie podziała się skuteczność Roberta Rogali z meczów sparingowych? Co wniósł po przerwie Arek Chudziński, który mało co nie wybił szyby swoimi strzałami na warsztatach budowlanki. A Wojtek Jagodziński? Kręcił się bezproduktywnie z piłką wokół własnej osi. Ależ oczywiście, że wszyscy chcieli i bardzo chcieli….ale tak jakoś wyszło, że Wulkan wygrał.
Napastnicy nie potrafili wykończyć żadnej z sytuacji, środek pola nie istniał, boczni pomocnicy zostali skutecznie zneutralizowani przez graczy Wulkana. I może do defensywy byśmy się nie czepiali, gdyby nie fakt, że dali się uśpić Maciejowi Lesiszowi w 58 minucie i ten popędził z piłką na bramkę i „zarobił” karnego. Fatalnie spisywał się w tym spotkaniu sędzia Molęda, ale rzut karny był ewidentny. Poszczęściło się naszemu bramkarzowi Pawłowi Młodzińskiemu, bo powinien za ten faul zobaczyć czerwoną kartkę.
Prawda jest taka, że o sile Wulkana oprócz wypożyczonych z Radomiaka piłkarzy (Lesisz, Kuczera), stanowili byli zawodnicy Broni. Michał Kociński i Hubert Siara świetnie radzili sobie w defensywie. Mądrze grał zdobywca jedynego gola, Radek Senator. Szkoda tylko, że w 30 minucie kontuzji doznał Paweł Kocon, bo on również miał coś do udowodnienia w tym meczu.
Było fatalnie. Jest wstyd, gorycz, żal, smutek, Historyczny, pierwszy mecz na tym boisku wypadł żałośnie również na trybunach. W ostatnim kwadransie gry, kiedy zespół najbardziej potrzebował wsparcia, to fani coś tam „bąkali” pod nosem. Czy za tydzień w Grójcu pomogą drużynie, to pewnie się okaże. Najważniejsze, żeby drużyna do następnej soboty sama sobie mogła pomóc, bo strata punktów z Mazowszem…. Nawet nie chce się pisać o tym co mogłoby się stać