W pierwszej połowie mecz był słaby z obu stron. Co ciekawe to Warta sprawiała wrażenie, jaby bardziej zależało jej na zwyciestwie. Już pierwsza akcja mogła zakończyć się stratą bramki przez nasz zespół. Do 15 minuty żaden z zespołów nie stworzył żadnego zagrożnenia. Zresztą w pierwszej połowie Broń nie stworzyła sobie żadnej, stuprocentowej okazji. Widać było dużą ochotę do gry u Adriana Dziubińskiego, u Piotrka Nowosielskiego, czy Kamila Czarneckiego, ale to za mało.
W 38 minucie Daniel Sala dotknął przypadkowo piłkę rękę w polu karnym i sędzia podyktował rzut karny. Po ostatnim meczu z Polonią ktoś może nam zarzucić, że wiecznie narzekamy na sędziów. tym razem sędziował arbiter do którego nie można mieć żadnych pretensji,
W 44 minucie złe wybicie piłki Patryka Jakubczyka zakończyło się golem dla Warty. Bardzo ładne uderzenie Dominika Cukiernika.
Po przerwie zaczęła się gonitwa. Najpierw Krystian Stolarczyk zobaczył drugą żółtą i w efekcie czerwoną kartkę, a za moment po rozegraniu rzutu wolnego i zamieszaniu, Kamil Czarnecki zdobył bramkę.
Warta przez długie minuty zamknęła się na swoim polu karnym, wybijała piłke, kradła minuty. W 87 minucie Daiji Kimura przytomnine wykorzystał zamieszanie i mieliśmy remis. Sędzia doliczył 4 minuty. W kolejnym zamieszaniu w 90 min piłka nawet odbiła się od poprzeczki, gdy intwerweniował bramkarz. W 90 minucie po kolejnej żółtej kartce goście grali już w w dziewięciu. Czasu na wyrównanie już zabrakło, ale trzeba obiektywnie docenić rywala, bo Warta swoim sprytem i ambicją zasłużyła na jeden punkt.
Broń traci 13 punktów do bezpoiecznej pozycji, a właściwie 14, bo żeby przegonić Pelikana, to wypadałoby z nim wygrać 4:0 przy równej ilości punktów. Spadek stał się faktem. Co dalej? Tego nie wiemy. Po meczu w szatni Broni było bardzo gorąco. Dość długo za zamkniętymi drzwiami z piłkarzami i trenerem rozmawiał prezes Artur Piechowicz. Żadnych informacji oficjalnych na razie nie ma.
Czy trener Grzegorz Dziubek poda się do dymisji? Został o to zapytany podczas konferencji prasowej.
– Zarząd klubu zadecyduje o mojej przyszłości – powiedział na pytanie jednego z dziennikarzy.
Cieszy postawa kibiców, którzy zapowiedzieli, że bez względu na wyniki, pojadą na mecz z ŁKS do Łodzi, bo przecież mogą długo nie posmakować gry z takim rywalem.