Wywiad z prezesem Piechowiczem

Gramy o najwyższe cele - zapowiada Artur Piechowicz, prezes Broni Radom w bardzo ciekawym wywiadzie, jakiego udzielił dla portalu RadomSport.pl. Polecamy lekturę.

Zespół radomskiej Broni będzie miał tej wiosny niezwykle liczną kadrę, w której znalazło się wielu młodzieżowców, wychowanków klubu. Czy nastolatkowie podołają zadaniu jakie stawia przed nimi III liga? Czy tak budowany skład to świadoma polityka klubu? O co gra Broń i dlaczego zagra na sztucznej trawie na Plantach? Na te i wiele innych pytań odpowiada w rozmowie z portalem RadomSport.pl prezes Broni Artur Piechowicz.

Grzegorz Stępień, RadomSport.pl: – Panie prezesie, wielu kibiców zadaje pytanie, na które do tej pory nie padła właściwie publiczna odpowiedź: o co gra Broń Radom?
Artur Piechowicz, prezes Broni: – Odpowiedź jest oczywista. W każdym meczu gramy o zwycięstwo, takie jest motto Broni. Wygrane to punkty przekładające się na miejsce w tabeli, więc im punktów więcej tym lokata wyższa. Rozumiem, że kibice oczekują jasnej deklaracji: gramy o awans, albo o utrzymanie. Nic takiego z moich ust nie padnie, bo uważam, że byłoby to nie na miejscu. Powtarzam: gramy o najwyższe cele! Każdy sportowiec powinien mieć taką świadomość, bo inaczej jaki sens miałaby rywalizacja.

W kadrze Broni jest wyjątkowo duża liczba młodych piłkarzy, wychowanków. To świadoma polityka klubu, czy działanie podyktowane, powiedzmy – ekonomią?
– Kilka lat temu obraliśmy kierunek nastawiony na stworzenie systemu szkolenia dzieci i młodzieży. Dziś przyszedł czas, żeby zbierać tego owoce. Włączenie młodych wychowanków do kadry odbywa się z pełną świadomością i odpowiedzialnością. To tak jak w biznesie. Bez pewnej dozy ryzyka, odważnej decyzji, trudno o sukces. Uważam jednak, że nasi wychowankowie pokazują się z tak dobrej strony, że grzechem byłoby nie dać im szansy, wręcz ją zaprzepaścić.
Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że liga niesie za sobą inne realia niż choćby sparingi, ale wszyscy jesteśmy dobrej myśli. Nie baliśmy się podjąć ryzyka i jestem przekonany, że się to opłaci. I żeby była jasność. Broń Radom to nie jest mój prywatny folwark. Decyzje podejmujemy wspólnie, po wielu rozmowach i konsultacjach.

Tak było również z podjęciem decyzji o powrocie do domu, ale z grą w roli gospodarza na sztucznej nawierzchni?
– Tak, a złożyło się na to kilka elementów, które stworzyły jedną całość. Po pierwsze zdecydowanie łatwiej będzie wszystko ogarnąć organizacyjnie. Proszę mi wierzyć, że półtora roku wyjazdów, to był spory wysiłek, żeby wszystko zagrało jak należy. Na miejscu będzie łatwiej nad wieloma sprawami zapanować. Po drugie jesteśmy u siebie, dzięki czemu mecze w roli gospodarza będą autentycznie na własnych śmieciach. No i trzecia rzecz, liczymy bardzo na większe wsparcie kibiców, którzy do Kozienic nie zawsze mogli dotrzeć, co jest zrozumiałe.
Wspólnie podjęliśmy wiec decyzję o wystąpieniu do MZPN o przyznanie licencji na grę przy Narutowicza. Takowa została przyznana z czego bardzo się cieszymy. Oczywiście zdajemy sobie też sprawę, że gra na sztucznej trawie nie jest komfortowa, ale rozpatrując wszystkie „za i przeciw” zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie.

Mówiąc „my”, ma pan chyba najbardziej na myśli trenera Artura Kupca, bo wydaje się, że związaliście się na dobre i na złe. Wszak od jego zatrudnienia minęło przeszło 5 lat.
– Nie tylko o Artura, ale rzeczywiście z tym trenerem przeszliśmy długą drogę. Robimy tę robotę wspólnie i jeszcze przez jakiś czas tak zostanie. Abstrahując od osoby tego szkoleniowca, zawsze uważałem, że nie sztuką jest zwolnić trenera po pół roku. To nie ma sensu. Jeśli coś budujemy to długofalowo.
Artur Kupiec jest ikoną Broni i gdyby nagle odszedł przypuszczam, że wywołałoby to lekkie trzęsienie ziemi w środowisku. A prawda jest taka, że Artur bardzo chłonie wiedzę, rozwija się, odbywa szkolenia, staże i już teraz spokojnie poradziłby sobie w wyższej klasie rozgrywek. I zapewne kwestią czasu jest, kiedy trafi na najwyższy szczebel.

Kwestie personalne też omawiacie razem?
– W różnych kwestiach różnimy się, nawet spieramy, ale w sprawy zespołu ja się nie wtrącam. Uważam, że co boskie trzeba zostawić Bogu. Odkąd jestem prezesem Broni, nigdy na przykład nie byłem w szatni. Ale naturalnym jest, że pewne sprawy kadrowe, czy personalne omawiamy. W końcu wspólnie dźwigamy ciężar odpowiedzialności.

Spoglądacie też na to co dzieje się u rywali, czy raczej hołdujecie zasadzie – róbmy swoje?
– Priorytetem jest dbałość o własne sprawy. Mamy określony cel, pracujemy nad tym jak grać, żeby wygrywać. Nie oglądamy się na przeciwników, choć oczywiście śledzimy co się dzieje u innych. Nie zaprzątamy sobie tym jednak specjalnie głowy.

Inni jednak patrzą co dzieje się w Radomiu, a w doniesieniach medialnych z innych ośrodków najczęściej spotyka się określenie „drużyna nieobliczalna”, które dotyczy Broni.
– Przede wszystkim cholernie się cieszę, że efekty przynosi systematyczna praca z młodzieżą. Myślałem, że do seniorów wchodzić będą głównie piłkarze z rocznika 1993, a tymczasem do kadry pierwszego zespołu mocno pukają zawodnicy z roczników 1994, a nawet 1995. Ta drużyna stanowi niewiadomą, ale ma też duży potencjał. Ja wierzę w tych chłopaków, wierzę w zespół.

Jaki będzie wynik meczu otwarcia w Wierzbicy?
– Łatwo nie będzie, ale liczę na wygraną. Wygramy!

Rozmawiał GRZEGORZ STĘPIEŃ
(RadomSport.pl)

PODOBNE WPISY