O meczu po meczu. Było słabo! Głowa do góry! Ogarniamy się i w piątek ciężka praca

„Lepiej przegrać jeden raz 0:4, niż cztery razy po 0:1” – stwierdził po meczu trener Broni, Mateusz Dudek. Miał w tym stwierdzeniu dużo racji. Naszej drużynie kompletnie nie wyszedł mecz w Tomaszowie Mazowieckim. Liczbą prezentów dla przeciwnika można by obdzielić wszystkie dotychczasowe mecze Broni. Trudno. Stało się! Teraz najważniejsze, aby zespół podniósł się po ciosie, odzyskał wiarę we własne możliwości.

Porażka 0:4 boli. Liderująca Lechia, chociaż nie zagrała wybitnego meczu, to jednak skorzystała z każdego błedu naszej drużyny. To szczególnie martwi, bo w pięciu dotychczasowych meczach gra w defensywie była atutem Broni. Traciliśmy mało goli, nie było głupich, trampkarskich błędów. Teraz było zupełnie na przekór.
Brakowało Michała Wrześniewskiego z tyłu, brakowało też Doriana Buczka z przodu. Ten drugi choć nie zdobył gola w dotychczasowych meczach to prezentował się zdecydowanie lepiej niż Adrian Olpiński, który w Tomaszowie miał swoją jedną okazję w 90 minucie, ale generalnie był to jego słaby mecz. O ile w poprzednich spotkaniach można było indywidualnie kogoś pochwalić, o tyle w piątek niestety nikt nie zasłużył na słowa uznania. Nie tylko wspomniany Olpiński, ale też pozostali partnerzy wypadli bardzo słabo. W czasie relacji live można było przeczytać stwierdzenia „to jedno z najsłabszych spotkań Broni w ostatnich latach”, „oczy bolą patrzeć” i nie jest to żadna przesada.
„Nie ma co kopać leżącego” – to powiedzenie w tym przypadku jest najlepsze. Broń zagrała fatalnie w każdym calu, ale tej drużyny nie można skreślać. Trzeba to spotkanie potraktować jak wypadek przy pracy. Oddzielić grubą kreską. Sztab szkoleniowy i cały zespół ma kilka dni na analizę, wyciągnięcie wniosków i poprawę. W piątek, 8 września gramy z Concordią u siebie i będziemy z zespołem na dobre i złe!

PODOBNE WPISY