Niezłą huśtawkę nastrojów zaaplikowali nam w niedzielę nasi piłkarze. Prowadziliśmy, potem przegrywaliśmy, straciliśmy bramkarza, po czym wyrównaliśmy…emocji co niemiara. Fajny mecz i dobrze się to oglądało.
ŁKS II przyjeżdżał do Radomia przedłużyć passę pięciu zwycięstw z rzędu. Statystycznie to najlepszy zespół grajacy wiosną. Broń z kolei miała swoje problemy i wahania formy. Nic więc dziwnego, że mało kto stawiał w niedzielę na naszą drużynę.
Do 30 minuty nasz zespół grał ostrożnie i dobrze w każdej formacji. ŁKS nie potrafił wyrządzić nam żadnej krzywdy. W końcu w 32 minucie Sebastian Kobiera zdobył gola głową dając prowadzenie naszej ekipie.
Potem pięć minut i strata trzech bramek! Co się stało? To już temat dla drużyny i sztabu szkoleniowego, bo znowu straciliśmy trzy bramki i nasza gra w defensywie mocno kuleje. Obok Ursusa, Sokoła Ostróda, jesteśmy zespołem, który stracił najwięcej goli. I tu trzeba pamiętać, że broni cały zespół i konstruuje akcje cały zespół, więc za błędami i sukcesami najczęściej stoi cała drużyna.
Kiedy w 59 minucie czerwoną kartkę dostał Kuba Kosiorek za faul poza polem karnym, chyba mało kto wierzył, że coś się jeszcze wydarzy. Tym bardziej, że ŁKS długo nie pozwalał naszej drużynie na przekroczenie połowy boiska.
W 73 minucie zaskoczenie. Po akcji Reida, piłkę dostał Kobiera i pięknym strzałem zdobył kontaktową bramkę. To był mecz „Kobiego”. Dwoił się i troił, zdobył dwie bramki, był najlepszy. Ciekawostką jest fakt, że jest on wychowankiem UKS SMS Łódź, mieszka w Łodzi, ale nie dane mu było do tej pory zagrać ani w ŁKS, ani w Widzewie. W każdym razie nie trzeba było szczególnie go motywować.
Zdobyty gol na 2:3 mimo osłabienia dał naszej drużynie dodatkowego wigoru. ŁKS był zaskoczony taką postawą, bo Broń podeszła wysoko, odważnie i nie było już nic do stracenia.
Nie minęło trzy minuty, a było już 3:3. Adrian Grudzień przeciął podanie obrońcy do bramkarza i piłka wpadła do siatki. Ta akcja udowadnia, że trzeba próbować do końca, że trzeba walczyć, że trzeba czasem zaryzykować. Adrian nie odpuścił, próbował i to była nagroda dla niego, dla drużyny, dla nas wszystkich.
Remis z ŁKS pokazuje, że ten zespół potrafi walczyć z każdym, że może w osłabieniu urwać punkty liderowi. Jest charakter i ambicja w tej ekipie, ale nie zawsze to widać. Mamy sześć punktów przewagi nad strefą spadkową. To jeszcze zbyt mało, aby się cieszyć. Jeśli w kolejnych meczach tak powalczymy, to o finał ligi jesteśmy spokojni! Do boju Trójkolorowi!