To nie był mecz, który zapadnie nam w pamięć. Ot, po prostu się odbył, a my wygraliśmy czyli było normalnie. Odbył się, bo zima nie zaskoczyła pracowników MOSiR-u i było gdzie grać (w Sieradzu i w Łomży mecze zostały odwołane). Dziękujemy za przygotowanie obiektu, naszej twierdzy. Twierdzy, bo N9 w tym sezonie jeszcze nikt jej nie zdobył.
W 9 meczach odnieśliśmy 6 zwycięstw, 3 razy zremisowaliśmy. Nieco lepsze statystyki ma tylko lider – Unia Skierniewice. Zresztą, gdyby nie porażka w marcowym (z Pelikanem Łowicz 0:1) meczu rok 2024 przeżylibyśmy jako niepokonani w Radomiu. Dawno takiego roku nie mieliśmy, aby kibice co mecz wychodzili ze stadionu z uśmiechem, bo jeśli czasami gra szwankowała to wynik zawsze satysfakcjonował. Wracając do meczu z „Sokołowem” okazało się Adrian Dziubiński ma na aleksandrowian patent. W Aleksandrowie Łódzkim strzelił gola na wagę remisu, wczoraj strzelił na wagę
zwycięstwa. To był kolejny dobry mecz Kacpra Kucharskiego, miło się patrzy na rozwój, na grę siedemnastolatka, wychowanka naszej Akademii. Oby tak dalej. W bramce pewny jak zwykle Kuba Kosiorek, po prawej stronie hasał Patryk Jakubczyk, spokój w defensywie dawał kapitan Sebastian Kobiera, w przodzie w swoim stylu nękał przeciwnika Junior Timite. Było normalnie. Troszeczkę dziegciu było w drugiej połowie (ostatnio to też normalne), czyli po pierwszej aktywnej połowie, druga w naszym wykonaniu była mniej dynamiczna, choć okazji na gola nie zabrakło. W koncówce gracze Sokoła poczuli, że może uda im się wywieźć zdobycz z Radomia, do tego nieźle prowadzący do tej pory zawody sędzia troszkę się gubił, czym popsuł trochę atmosferę na boisku i na trybunach (tym razem nie było normalnie, bo nie było dopingu przez 90 minut), więc przez kilka minut było nerwowo i dłużyło się oczekiwanie na gwizdek kończący jesienną grę. Tyle na jesień, teraz przed nami trzy miesiące bez ligowych emocji na N9. Byle do wiosny!
(gs)