Broń- Narew 0:1 ( 0:1)

Po raz kolejny nie udało się wygrać piłkarzom Broni na własnym stadionie. Mecz - tak jak pojedynek z Legionovią, rozpoczął się od ataków gospodarzy. Już w drugiej minucie Broń wykonywała dwa rzuty rożne, w tym jeden po wybiciu strzału przez bramkarza.
Pierwsze dziesięć minut było wyrównane, sporo gry w środku boiska. Niestety, w 13 minucie nasza obrona popełniła jeden z nielicznych błędów- piłka po dośrodkowaniu z prawej strony minęła kilku obrońców, w końcu Pyskło strzelił ją celnie do bramki.
Dalsza część pierwszej połowy to kontrola gry przez Narew, bez zagrożenia bramek. Więcej niż strzałów, na boisku widać było kartki pokazywane przez sędziego. Już w 37 minucie Ziętek zastąpił Cieślika, niestety o wartości jego gry niech świadczy, że sam został zmieniony już 40 minut później.
Dwie minuty później bohaterem meczu mógł zostać Patryk Wajszczuk. Dostał świetne podanie, wszedł dynamicznie w pole karne i jego strzał w ostatnim momencie zosatł wybity na rzut rożny. Po kornerze piłka znów za polem karnym tarfiła do niego, ale piłka poleciała po strzale ponad bramką.
Po przerwie 52 i 53 minuta mogły być kluczowe dla całego meczu. Najpierw sędzia podyktował rzut karny, który mógł przesądzić o losach meczu. Na szczęście strzał po ziemi w prawy róg pewni obronił Młodziński. Minutę później strzał Cichawy z ponad 20 metrów zablokował obrońca gości. Nasi piłkarze i ławka rezerwywych sygnalizowali zagranie ręką. Rekacja według sędziów była na tyle emocjonalna, że główny arbiter odesłał trenera Kupca na trybuny. Po chwili drugą zółtą kartkę i czerwoną otrzymał Grzegorz Wędzyński. Od tego momentu bronirza atakowali. Niestety, bez klarownych sytuacji do zdobycia gola. Jeszcze tylko raz Wajszczuk mógł strzlić gola, jego strzał minąl jednak bramkę. Brakowało strzałow z daleka na śliskiej murawie. Brakowało gry skrzydłami i jak niestety już od dawna- skuteczności.Ni epokogły zmiany- wejście Ziętka, jak wcześniej wspomniano niewiele dało, nie przyniosła efektu zmiana niewidocznego Drachala i zmęczonego Banaszkiewicza. Goście mądrze bronili się, czekając na oststni gwizdek, po którym mogli cieszyć się zwycięstwem.
Pomimo bardzo minorowych nastrojów – liga jeszcze się nie skończyła. Dzisiejszy mecz, mecz z Nadarzynem i Legionovią pokazał, że można grać z czołówką jak równy z równym. Mimo rozpoczęcia się „spodziewanych- niespodziewanych” wyników ( wygrana Woy-a z Omegą), jest nadal szansa na 11 miejsce w lidze. Nasz najbliższy rywal przegrał dziś 0:3 z MKS Kutno, które przegrało trzy dni temu 0:4 z Narwią. Trzeba grać do końca!
Nie sposób nie wspomnieć o sędziowaniu, które wywołało tyle emocji. Nie podejmuję się oceny stronniczości sędziego, ale na pewno można napisac o nieudolności. Niskie ciśnienie atmosferyczne nie służyło dzisiaj sędziom. Spóźnione reakcje, błędne decyzje krzywdziły obie drużyny, psuły po prostu mecz. W przypadku pani Anny Górskiej ( sędzia asystent) chyba więcej pożytku byłoby z postawienia na linii trampkarza lub plastikowego pachołka z muru trenigowego. Nie można sędziować w trzeciej lidze nie umiejąc podejmować samodzielnej decyzji i czekając na sygnał sędziego głównego, a każda nieliczna próba samodzielnej decyzji oznaczała błędną decyzję. Takim sędziom dziękujemy.

PODOBNE WPISY