Nasi piłkarze po piątkowym treningu udali się do hotelu na wspólną kolację, a w sobotę przed południem byli na spacerze nad zalewem. Nie ma wątpliwości, że tego typu spotkania, integrują i mobilizują do walki. Chociaż są kosztowne, to było warto. Widzieliśmy na boisku, jedność kolektyw, a Broń była zespołem walczącym o każdy metr boiska. W przeciągu całego spotkania nie można napisać, że gospodarze byli zespołem gorszym.
Broń wyszła na mecz bardzo odważnie, bez respektu dla rywala. Widać było, że w głowach jest to już lepiej poukładany zespół niż w jesiennych derbach. Pierwsza połowa w wykonaniu naszej drużyny była bardzo dobra i charakter piłkarzy został nagrodzony, gdy Paweł Ankurowski trafił do siatki.
Zdo zdobyciu bramki były kolejne dwie okazje, Dominik Leśniewski dośrodkował, a Piotr Nowosielski o ułamkji sekund spóżnił się ze strzałem. Również Wajih Bouchniba podczas uderzenia szczepakiem minimalnie się spóźnił.
Gra się tak jak rywala pozwala i to piłkarskie porzekadło było adekwatne do poczynania naszej druyżyny w drugiewj połowie. Radomiak ruszył do ataku, mocno przycisnął, a nasz zespół szukał okazji do kontry. Tych okazji było niewiele. W defensywie też było dobrze, bo goście pomimo ataków, nie stwarzali większego zagrożenia. Jednej z bramek nie uznał Radomiakowi sędzia. W końcu w 73 minucie były piłkarz Broni (grał w juniorach), Przemysław Śliwiński wykorzystał zamieszanie pod naszą bramką i zdobył gola.
W końcówce było bardzo ostro. Sędzia dzielił kartkami, Bartosz Sulkowski z Radomiaka zobaczył drugi żółty kartonik i goście kończyli w osłabieniu. Wynik już się nie zmienił.
O tym jak ciężko jest w tym sezonie urwać punkty Radomiakowi, liderowi trzeciej ligi, przekonało się już wiele drużyn, dlatego remis trzeba przyjąć z szacunkiem.
Słowa uznania należą się też kibicom obu drużyn. Wiadomo, że podczas derbowych meczów nie brakuje „wzajemnych uprzejmości” i momentami było gorąco – to jednak trzeba ocenić, że zwyciężył zdrowy rozsądek i było to święto futbolu w Radomiu.