Piłkarską „świętą wojnę” obejrzało siedem tysięcy kibiców i wszystko wskazuje na to, że jest to rekord frekwencji w Polsce, jeżeli chodzi o spotkanie trzeciej ligi.
OBSERWUJĄC RADOMIAKA…
Radomiak mecz z Bronią tak naprawdę zaczął dopiero od … 46 minuty. Pierwsza połowa bardzo słaba, w której piłkarze „zielonych”, prowadzeni po raz pierwszy przez nowego trenera Grzegorza Wesołowskiego, nie byli obecni na boisku. Efektem tego było, że do szatni schodzili z wynikiem 0:2. Już po 30 minutach szkoleniowiec zdecydował się na pierwszą zmianę.
Paweł Boryczka nie radził sobie z Łukaszem Jamrozem, zawalił pierwszą bramkę zdobytą właśnie przez tego futbolistę.
– Zauważyłem, że Paweł zaczyna kopać piłkę po autach i zdecydowałem się na zmianę. Daniel Barzyński od kiedy pojawił się na boisku, dużo wniósł do naszej gry – mówi trener Radomiaka.
Grę „zielonych” miał kreować Jurij Fiedosienko. Po raz kolejny zawiódł, a jedyny dobry mecz rozegrał przed sezonem, w sparingu ze Stalą w Poniatowej.
– Z Bronią tego dnia nie dało się wygrać, grając tylko w piłkę 45 minut w drugiej połowie – ocenia Łukasz Podlewski, prezes Radomiaka.
Druga część gry znacznie lepsza. Dużo dała kolejna zmiana Krzysztofa Wierzby, który min. wypracował rzut karny. Gdy w 60 min. Broń podwyższyła wynik na 3:0, zaczęło się dopiero dobre widowisko piłkarskie.
Radomiak ruszył do ataków. Pierwszą bramkę „zieloni” zdobyli po najładniejszej akcji całego meczu. Paweł Tarnowski wymienił kilka podań z pierwszej piłki z Cezarym Czpakiem i pokonał Pawła Młodzińskiego. Po zdobyciu kontaktowego gola z rzutu karnego, Radomiak miał ponad 20 minut na doprowadzenie do remisu.
Zabrakło szczęścia, ale to Broń była lepsza i trzy punkty zawiozła na Planty, gdzie mieści się siedziba klubu.
– Wygrywamy razem, ale także przegrywamy razem – powiedział po meczu Cezary Czpak.
… I BROŃ
Artur Kupiec, trener Broni Radom trochę zaskoczył ze składem na derbowy mecz, a trzeba też przyznać, że podjął pewne ryzyko. Ze względu na kontuzje nie mogło w tym meczu zagrać dwóch młodzieżowców: Adrian Dziubiński i Norbert Rdzanek.
W pierwszym składzie wyszedł Adrian Ziętek, który w tym sezonie zagrał bardzo mało. Szkoleniowiec ustawił go w ataku, a dotychczasowego napastnika Łukasza Jamroza przesunął na prawą pomoc. Obaj często zamieniali się pozycjami, często też z Jamrozem zamieniał się Dariusz Kozubek, który momentami biegał po prawej stronie boiska.
Do 60 minuty rewolucyjne zestawienie przynosiło efekty, bo Broń grała doskonale i praktycznie na nic nie pozwalała gospodarzom. Na dodatek drużyna trenera Kupca grała bardzo skutecznie, bo przed przerwą miała dwie wyśmienite okazje do zdobycia gola i obie wykorzystała.
W drugiej połowie zmiana taktyki w szeregach Radomiaka wymusiła też nieco inną grę Broni, która musiała częściej skupiać się na obronie własnej bramki. Po jednej z kontr Daniel Ciupiński podwyższył wynik na 3:0 i „broniarze” zbyt wcześnie uwierzyli, że punkty mają już w kieszeni. Dwa szybko stracone gole zupełnie podcięły im skrzydła. Z każdą minutą dochodziły nerwy i brak sił.
Adriana Ziętka zaczęła łapać skurcze, to samo działo się z Damianem Czarneckim.
– Zaczęli grać pięcioma ludźmi w środku i momentami nawet czterema napastnikami. Nie nadążyłem już biegać, aby przecinać akcje. Stąd w ostatnich minutach brakowało mi sił – mówi Czarnecki.
Patrząc jednak na przekrój całych 90 minut nie tylko taktycznie, ale przede wszystkim psychologicznie Broń była zespołem lepszym. Wytrzymała presję i ciśnienie związane z derbami. Spory wpływ na to mieli doświadczeni zawodnicy jak Marcin Kośmicki, czy Dariusz Kozubek, którzy wspierali młodszych kolegów i tonowali emocje.
Następne derby już za siedem miesięcy, kiedy to znów powróci pytanie: kto jest lepszy?