Pierwsza połowa w wykonaniu Broni była dobra. Nasz zespół grał odważnie, atakował, wywierał presję na przeciwniku, a w 8 minucie Przemysław Śliwiński w sytuacji sam na sam trafił w nogi bramkarza.
Pelikan oddał dwa celne strzały na bramkę Konrada Zacharskiego. Ten kluczowy, najważniejszy w 72 minucie, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Zanim jednak doszło do rzutu wolnego sędzia w naszym przekonaniu popełnił błąd. Najpierw Sebastian Pociecha był faulowany, po czym sprowadził rywala do parteru… i sędzia widział tylko to drugie przewienie. Po tej sytuacji wybuchł trener naszej drużyny, bo i trudno mu się dziwić, skoro przez błędną decyzję dochodzi do sytuacji bramkowej.
Broń miała 11 rzutów rożnych. Chyba tylko w dwóch przypadkach zakończone strzałem i jakimś zagrożeniem. Ostatni kwadrans meczu to już bicie głową w mur. Zespołowi nie można odmówić ambicji. Drużyna charakternie walczyła choćby o remis. Jednak to wszystko za mało, gdy popatrzy się na wyniki i tabelę.
Zostało pięć meczów, z czego trzy na wyjazdach. Teraz już nie tylko będziemy patrzeć na siebie, ale na wyniki innych drużyn i na to jak wygląda sytuacja w II lidze.
Jak to mówią: „wiara czyni cuda”, „nadzieja umiera ostatnia”.