Nie było kogo opieprzyć

W dobrym stypu i dość wysoko jak na wyjazdowy pojedynek, nasi piłkarze pokonali Włokniarz Zelów. 4:0 i trzy bramki Adriana Dziubińskiego budzą szacunek. Mówiąc po męsku, trener Artur Kupiec nie miał bardzo kogo opieprzyć po tym meczu, bo słabych punktów nie było. Dalecy jesteśmy jednak od euforii, Włókniarz zwłaszcza po przerwie zaprezentował ftubol na miarę klasy okręgowej.

Przez pierwsze 20 minut nic nie zapowiadało kompromitacji gospodarzy. Mecz był dość wyrównany, ale to zawodnicy z Zelowa pierwsi stworzyli sobie dogodną okazję. Obi Uche wyszedł sam na sam z Pawłem Młodziński i nasz bramkarz instynktownie odbił piłkę. Chwilę później znowu dobrą akcję miał Włokniarz, ale Gawroński strzelił za lekko.
Z biegiem czasu zarysowała się przewaga naszego zespołu. Adrian Dziubiński w 14 minucie pokazał po raz pierwszy, że ostatni dzień wakacji może być dla niego udany. Uderzył w poprzeczkę, ale równo pół godziny później strzałem z rzutu wolnego z 25 metrów nie dał już szans bramkarzowi Włókniarza.

Gospodarze grali praktycznie do straty drugiego gola. W 52 minucie łądną asystę zaliczył Daniel Ciupiński i „Dziubek” dołożył tylko nogę. To dodało wiatru w żagle naszej drużynie, natomiast zawodnikom z Zelowa zupełnie odechciało się grać. W 70 i 75 minucie duet Dziubiński i Ciupiński dołożyli po jednym trafieniu. Goli padło cztery, ale przy odrobinie szczęścia i skuteczności mogło paść więcej.

Teraz w sobotę nasz zespół czeka znacznie trudniejsza przeprawa. Broń zmierzy się z niepokonaną dotąd Omegą Kleszczów, która straciła dotąd zaledwie jednego gola. To spotkanie już w sobotę w Kozienicach o godz. 17.

PODOBNE WPISY