Kiedy się gości we włsanym domu outsidera to trudno nawet w podświadomości nie zlekceważyć rywala. Naszym piłkarzom zupełnie nie poszło w tym meczu. Po raz kolejny zobaczyiśmy inny zespół niż na wyjazdach.
– Na wyjazdach to my czekamy na to co gospodarz pokaże, a u siebie ciężko nam wychodzi gra atakiem pozycyjnym – mówił tuż po meczu trener Tomasz Dziubiński.
Wystarczył jeden prosty błąd przed przerwą, a groźny zespół ze stolicy objął prowadzenie. Było niemal pewne, że goście zamurują własną bramkę. Zabrakło piłkarskiego szczęścia. Najpierw kontuzji doznał Paweł Ankurowski. Chwilę później Mariusz Marczak trafił w słupek. Z kolei w 34 minucie Leśniewski trafił w poprzeczkę.
W doliczonym czasie gry, po dośrodkowaniu z lewej strony, Sałek zdobył głową prawidłową bramkę, ale arbiter jej nie uznał.
Sędzia pomylił się też w 52 minucie, gdy podyktował dla Broni rzut karny. Wojtek Gorczyca absolutnie nie był faulowany, ale za to ewidentnie faulowany w polu karnym był kilka minut później Mariusz Marczak.
Brakowało szczęścia i zwycięskiej bramki, ale drużynie z Targówka nie można umniejszać sukcesu, bo ambitnie grająca ekipa ze stolicy zapracowała na jedno „oczko”. W ostatnich sekundach, gdy Bron rzuciła się do zmasowanych ataków, przyjezdni mieli nawet dwie okazje do zdobycia zwycięskiej bramki.
Teraz przed Bronią dwa wyjazdy więc być może będzie lepiej. Już w środę Widzew!
Zdjęcia wkrótce