O wynik trzeba było bać się do końca

Jest wygrana, komplet punktów, (przynajmniej na razie) awans w tabeli i to są pozytywy po piątkowym meczu. Patrząc na to jak drużyna egzekwuje rzuty karne, są powody do zmartwień. Ten stały fragment już czterokrotnie w tym sezonie zaprzepaściła nasza drużyna, a to dopiero początek sezonu. Aż trudno sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby w piątkowy wieczór zagrał o wiele mocniejszy rywal.

FOTOGALERIA TUTAJ

Do samej gry Broni nie można się zbytnio czepiać. Mimo deszczu, śliskiej nawierzchni, byliśmy świadkami kilku fajnych, płynnych akcji. W 20 minucie Adam Imiela wykończył ładną akcję naszej drużyny. Przed przerwą było jeszcze kilka okazji i nic nie zagrażało prowadzeniu naszej drużyny.

W 64 minucie doczekaliśmy się bramki. Kamil Czarnecki wykorzystał rzut karny, a chwilę wcześniej faulowany był Wiktor Putin. Po zdobyciu drugiej brami wydawało się, że wygrana Broni będzie gładka i efektowna. Tak jednak nie było. Jedną dogodną okazję mieli goście, a w 82 minucie arbiter po raz kolejny podyktował rzut karny dla Broni. Tym razem Kamil Czarnecki uderzył za lakko, wręcz lekceważąco i bramkarz obronił.
W 88 minucie było już 2:1. Dorian Zając zdobył piękną bramkę z dystansu. Dał swojej drużynie wiarę w korzystny wynik. Na szczęście goście już nie zagrozili bramce, za to w 90 minucie kolejny raz defensor ze Skórca dotknął piłkę ręką, ale Dominik Lesniewski też nie wykorzystał „jedenastki”. I dobrze, że ten mecz się skończył, bo zaczęło być nerwowo i trzeba było w doliczonym czasie bać się o wynik.
– Co do rzutów karnych nie mam najmniejszych pretensji. Wszystkie były słuszne – rozwiał wątpliwości trener gości – Kamil Wereda.
Trener Artur Kupiec cieszył się z punktów, ale nie krył złości, że zamiast skutecznej gry i łatwego zwycięstwa, drużyna sprezentowała kibicom horror.

Wkrótce zdjęcia i wideo z meczu i konferencji prasowej.

PODOBNE WPISY