Do straty pierwszej bramki wszystko wyglądało jak należy. Broń atakowała, miała swoje sytuacje, świetną okazję miał Robert Kowalczyk. W 18 minucie strata w środku pola zakończyła sie podaniem prostopadłym dobrym strzałem Pawła Tarnowskiego. Jeszcze po stracie pierwszego gola widać było, że Broń chce odmienić losy meczu, na bramkę rywala strzelali Michał Kielak i Kamil Kumoch. Goście okazali się skuteczni do bólu i po rozegraniu rzutu rożnego i ładnym strzale Dziełaka było już 0:2.
Nasz zespół po przerwie walczył, próbował, ale nie miał pomysłu na sforsowanie defensywy gości. Było sporo chaosu i niedokładności, ale braku walki czy ambicji drużynie nie można odmawiać. Ursus grał bardzo dobrze w obronie, a w ataku po kontrach był zabójczo groźny i skuteczny. Broń w końcówce miała jeszcze świetną okazję, ale nie zdołała nawet zdobyć honorowego gola.
Trener Tomasz Jasik przyznał na pomeczowej konferencji, że zespół jest w dołku, bo przegrał dwa mecze z rzędu notując 0:7. Przed nami dwa mecze z Sokołem na wyjeździe i Kutnem i siebie, w których trzeba zapunktować, aby zima była spokojna.
Po dzisiejszym meczu zwracają uwagę trzy rzeczy. Słabe stałe fragmenty – nie ma żadnego zagrożenie przy rzutach wolnych i rożnych. Sędziowie gwiżdżą karne tylko przeciw nam. Nie ma zawodnika, który potrafiłby się sprytnie dać sfaulować w polu karnym rywala. Poza tym dziś była ewidentna ręka u obrońcy Ursusa, ale w zamian sędzia gwizdnął po przerwie identyczne przewieninie naszego obrońcy. I martwi też krótka ławka. Dziś nie zagrali Olszewski, Machajek, Głowacki. Trener Jasik chciał postraszyć po przerwie rywala, ale z całym szacunkiem do wszystkich zmienników, nikt nie pomógł, nie poderwał drużyny i nie odmienił losów meczu. Oby do zimy…