W pierwszej połowie nasz zespół dominował na boisku, choć za dużo sytuacji podbramkowych nie było. Po raz kolejny z dobrej strony pokaza ł się Kamil Czarnecki, który udowodnił, że napastnik zawsze powinien wiedzieć, gdzie trzeba stanąć, aby dostać piłkę. W 25 minucie tylko przedłużył głową piłkę, ta przelobowała bramkarza Mszczonowianki i wpadła do siatki.
W 32 minucie na bramkę głową uderzał Dominick Szyszka, ale trafił w poprzeczkę. Piłka spadła pod nogi Kamilowi Czarneckiemu, który wiedział co z nią zrobić.
Mszczonowianka pokazała się z dobrej strony i w drugiej połowie też miała swoje okazje. Od 60 minuty w zespole było już sporo zmian i dużo chaosu w grze.
Martwi na pewno fakt, że w 55 minucie groźnej kontuzji kolana doznał Adrian Dziubiński. Noga niestety spuchła i więcej wiadomo będzie po badaniach. Na pewno w pierwszym meczu jego udział jest niestety wykluczony.