O samym meczu nie ma co się rozpisywać. Przenikliwe zimno sprawiło, że sami piłkarze nie porwali garstki publiczności i siebie również zbytnio nie porwali. Broń tradycyjnie zaczęła z animuszem w pierwszym kwadransie próbował strzelać Dominik Leśniewski, ale potem częściej przy piłce byli goście. Też niewiele z tego wynikało, bo Ursus przed przerwą stworzył sobie jedną dogodną okazję w 44 min. Wcześniej po dośrodkowaniu z prawej strony, Przemysław Nogaj dołozył nogę i lekko bita piłka wpadła do siatki.
W drugiej połowie nasz zespół starał się oszczędzać czas trzymać rywala jak najdalej od swojej bramki. Broń próbowała też zdobyć drugiego gola, ale chaos i wiatr bardziej dawał się we znaki niż defensorzy z Warszawy.
Do 85 minuty Broń skutecznie się oddalała zagrożenie, ale w ostatnich sekundach można było dostać zawału. Nasza drużyna przez bałagan i zagubienie pozwoliła jeszcze dwukrotnie rywalowi stworzyć dobre okazje…i tylko szczęście tego dnia było po naszej stronie!
Zwycięzców nie będziemy oceniać, bo najważniejsze są trzy punkty. Drużyna od sierpnia nie wygrała u siebie i w końcu się udało. Może w skłabym stylu, ale dopisujemy trzy oczka i przed zimową przerwą poprawiamy sytuację w tabeli!