Po dwóch porażkach z rzędu nie można wątpić w nasz zespół, bo chłopcy w tym sezonie zrobili i tak bardzo dużo. W pojedynku z Sokołem w Rudzie Bugaj, wszystko sprzeciwiło się przeciw Broni. Część drużyny jeszcze się nie obudziła wychodząc na boisko. Pobudka przed godz. 6 najwyraźniej dała się we znaki niektórym zawodnikom, bo już bodaj w 52 sekundzie padła bramka dla Sokoła. Norbert Rdzanek stracił piłkę w środku pola, sytuację próbował ratować jeszcze Paweł Młodziński, ale spóźnił się z interwencją i Sebastian Ceglarz skorzystał z prezentu. Co ciekawe w dalszych minutach tego meczu zarówno Rdzanek, jak i Młodziński należeli do wyróżniających się postaci w naszej drużynie.
Zanim defensorzy się obudzili Sokół mógł prowadzić różnicą dwóch, a może trzech bramek. Dopiero po przerwie gra zespołu Broni była lepsza, ale nie na tyle, aby gospodarzy rzucać na kolana.
Wczesna podróż, padający deszcz, fatalne grząskie boisko, rzesza niewyspanych maturzystów – w taki sposób można poniekąd tłumaczyć przegraną Broni, ale nie to najmniejszego sensu. Sokół zwyciężył zasłużenie. Drużyna walcząca o utrzymanie pokazała ogromne zaangażowanie. W kilku sytuacjach można było odnieść wrażenie, że nasi zawodnicy nie walczą, nie angażują się i odstawiają nogę.
– Nie jest prawdą, że brakowało ambicji i zaangażowania. Po prostu był to słabszy dzień zespołu – dodał trener Kupiec.
Trener usprawiedliwiał zespół, ale część graczy nie chciała sobie „zrobić sobie krzywdy” na najważniejszy mecz tej wiosny czyli derby Radomia z Radomiakiem. Jeśli słabsza dyspozycja zamieniona zostanie na trzy punkt z liderem…to w pełni usprawiedliwiamy porażkę z Sokołem.
Jeszcze apel do kibiców, którzy sugerują jakieś bojkotowanie derbów i stracili wiarę w Broń. Piłkarze w sobotę oczekują prawdziwych Broniarzy, a w zamian włożą mnóstwo serca i walki. Ci, którzy są z zespołem tylko gdy wygrywa, niech zostaną w domu. Była, będzie jest…!