Powstrzymali Huragan

„Pierwsze koty za płoty”, lub jak kto woli: „Pierwsza jaskółka wiosny nie czyni” – początek sezonu w wykonaniu Broni można określić tymi przysłowiami. Nasz zespół wygrał i to najbardziej cieszy. Zwłaszcza w drugiej połowie gra Broni mogła się podobać. Czasu na większe przemyślenia i odpoczynek nie ma. W środę przyjeżdża Warta Sieradz.

Wszyscy mieliśmy duże obawy przed tym meczem. Od kilku tygodni mamy zupełnie inny zespół i mecz Broni mógł być wielką niewiadomą. Tym bardziej, że w dwóch sparingach nasz zespół zawiódł. To możemy już włożyć w księgi spraw zapomnianych.

Mamy już nową Broń, którą trzeba wspierać na każdym kroku. W pojedynku z Huraganem początek nie był obiecujący. Co prawda Broń częściej była w posiadaniu piłki, ale to niczego nie przesądzało. To gospodarze pierwsi stworzyli groźną sytuację. Na szczęście Patryk Pięcek w dogodnej okazji nie trafił. Dość kontrowersyjną decyzję sędzia podjął w 34 minucie dyktując rzut karny dla Huraganu. Jeśli ktoś pamięta mecz Piaseczno – Broń (1:0) sprzed trzech lat to przypominamy, że tamten pojedynek również sędziował Łukasz Pniewski z Ciechanowa. Rzut karny na gola pewnie zamienił Grzegorz Krystosiak.
Przed przerwą Broń stwarzała zagrożenie głównie przy stałych fragmentach gry. Dopiero w 44 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, pogubił się golkiper Huraganu i Mikołaj Skórnicki dołożył tylko głowę.

Gol zdobyty „do szatni” podziałał na naszą drużynę mobilizująco. Po zmianie stron zobaczyliśmy zupełnie inny zespół. Od 55 minuty Broń praktycznie nie schodziła z połowy miejscowych. Gol wisiał w powietrzu, gdy Damian Sałek trafiał w poprzeczkę, albo obrońcy Huraganu panicznie wybijali piłkę z własnego pola bramkowego.

Wreszcie w 74 minucie Mariusz Marczak pokazał po raz kolejny wielką klasę. Z rzutu wolnego z 18 metrów przymierzył w samo okienko. Podobną bramkę zdobył tydzień wcześniej z Orlętami.

Po zdobyciu gola na 2:1 Huragan musiał się otworzyć i zaatakować, natomiast Broń wcale nie zamierzała się bronić. Na tym właśnie polega zmiana w mentalności naszej drużyny, że ma grać ofensywnie i widowiskowo. W ciągu kolejnych minut ręce same składały do oklasków, bo Broń zachowywała się jakby była „zachłanna” na gole. Ciągle było mało….i w końcu w 81 minucie kapitan Damian Sałek przechwycił piłkę defensorom, podał piłkę do Jakuba Chrzanowskiego, a ten przymierzył w długi róg. Po tej akcji miejscowym odechciało się grać. Szkoda, że nie wpadł jeden gol, bo Broń mogła zostać liderem…ale nie trzeba narzekać.

Warto zauważyć, że w wyjściowym składzie Broni było sześciu młodzieżowców. Kolejni trzej doszli po przerwie. W naszej drużynie warto odnotować udane debiuty. Norbert Wnukowski zaczął w bramce trochę niepewnie, ale potem szybko poradził sobie z presją i grał bezbłędnie. Po przerwie się nie spocił i właściwie tylko dwa razy musiał interweniować.

Mikołaj Skórnicki zdobył gola, ale też udowodnił, że powinien być mocną częścią. Mariusz Marczak w naszej ocenie był jednym z najlepszych na boisku., Zdobył gola, dużo biegał, był bardzo widoczny.
15 solidnych minut rozegrał Paweł Ankurowski pozyskany z Orła Wierzbica i potwierdzony do gry w piątek. Wypadł pozytywnie. Cieżko ocenić też Michała Modzelewskiego juniora który pojawił się już w 90 minucie.

Jeszcze słówko o kibicach Huraganu. Broń jeździła w ostatnich latach na różne „Legiijne” tereny i nigdzie nie było łatwo, ale prawie wszędzie mecze odbywały się z szacunkiem dla przeciwnika. Lecz takiego buractwa jak w Wołominie na trybunach, nie było nigdzie. Szkoda, bo władze Huraganu stanęły w debiucie po 50 latach na wysokości zadania. Organizacyjnie i sportowo klub z Wołomina zasłużył na trzecią ligę.

W środę 14 sierpnia o godz. 17.30 Broń zagra z Wartą Sieradz. Już nie możemy się doczekać i zapraszamy kibiców. Bilety oraz karnety do nabycia już od poniedziałku. „Pierwsze koty” już za nami, wiec teraz liczymy na kolejny dobry występ.