Rozmowa z Czarkiem Zielińskim

Cezary Zieliński wrócił po kontuzji do wyjściowego składu Broni Radom, która ma duży pożytek z umiejętności tego zaledwie 18-letniego obrońcy. Były gracz radomskiego Centrum tuż po przejściu do nowego klubu stał się jego podstawowym zawodnikiem.

Źródło: radomsport.pl

65 minut – tyle zagrał w sobotę w starciu ze Spartą Jazgarzew prawy defensor ekipy z Plant. Niepełny wymiar spotkania był spowodowany jego niedawno odniesionym urazem. 30 września doznał skręcenia stawu skokowego w finale Pucharu Polski na szczeblu ROZPN-u (Broń przegrała wtedy 1:3 z Orłem Wierzbica) i wydawało się, że jego absencja potrwa dość długo. Jednak Zieliński szybko doszedł do siebie i po raz kolejny znalazł się w pierwszej jedenastce.

Piotr Adamczyk, RadomSport.pl: Trzeba przyznać, że sprawiliście sobie niezłą nerwówkę. Jednobramkowe prowadzenie nie jest zbyt pewne, zwłaszcza, kiedy przeciwnicy prezentują zbliżony poziom do waszego.
Cezary Zieliński: Uważam, że był to najcięższy mecz u siebie w tej rundzie. Przypominał trochę spotkanie z Pilicą Białobrzegi. Przeważaliśmy, mieliśmy dużo sytuacji, ale Sparta również miała swoje groźne okazje, szczególnie w pierwszej połowie. Strzeliliśmy bramkę, oni się otworzyli, potem dołożyliśmy drugie trafienie. W końcówce widać było, że się nie podłamali i chcieli zdobyć jakąś kontaktową bramkę, aby osiągnąć korzystny rezultat dla siebie.

Można powiedzieć, że byłeś katem Sparty. Zaliczyłeś trzy ostre wejścia, po których rywale szybko nie dochodzili do siebie. Czy to swego rodzaju zemsta na piłkarskim światku za to, że przez jednego z jego przedstawicieli odniosłeś kontuzję?
– Nie (śmiech). Powróciłem do drużyny po urazie i bardzo chciałem się pokazać. Walczyłem, by pomóc drużynie i wygrać ten mecz.

Dobrze zniosłeś trudy sobotniego spotkania po swojej dość krótkiej przerwie. Zapowiadało się, że dłużej nie będziesz grał.
– Były prognostyki, że wrócę za trzy tygodnie, lecz udało się to zrobić po siedmiu dniach. Ten czas dał mi się we znaki, bo nie starczyło sił na cały mecz. Trener postanowił, że jeżeli nie będę wytrzymywał, to muszę poprosić o zmianę i dać sobie spokój.

Widać, że dwa tygodnie przerwy, jakie mieliście po ostatniej konfrontacji wpłynęły na was dobrze. Rytm meczowy chyba nie został zaburzony.
– Każdy czuł głód, każdy chciał już grać. Myślę, że udało się wrócić w dobrym stylu i nie zawiedliśmy kibiców.

Rozmawiał PIOTR ADAMCZYK (www.radomsport.pl)