Pierwsza połowa przypominała trochę pojedynek Broni z Pelikanem. Brak pomysłu, wolne wyprowadzanie akcji, brak możliwości wychodzenia spod pressingu. ŁKS II szybko zdobył dwie bramki i kontrolował to co dzieje się na boisku. Starał się daleko rozbijać akcje Broni. Nie licząc jednego uderzenia Adriana Grudnia, nie oddaliśmy żadnego strzału w światło bramki.
Jeszcze poczatek drugiej połowy był ospały, bo ŁKS po naszym błędzie mógł zdobyć trzecią bramkę, ale potem już z biegiem minut coraz mocniej zaatakowała Broń. W końcu w 73 minucie po rozegraniu rzutu rożnego piłkę pod nogi dostał Michał Kielak, który nie zmarnował okazji.
Ta sytuacja dodała wigoru naszej drużynie. Wreszcie było dużo biegania, walki, ale też trzeba zaznaczyć, że po kontrze jeszcze jedną okazję mieli gospdoarze, ale sytuację sam na sam wybronił Jakub Kosiorek.
W doliczonym czasie gry szczęście uśmiechnęło się do łodzian, bo po strzale Wrześniewskiego piłka minimalnie przeszła obok słupka.
Szkoda straty punktów, ale podnosimy głowy i walczymy dalej. Za tydzień gramu u siebie i trzeba wazne punkty zgarnąć z GKS Wikielec.